Jeżeli ktoś uważa, że polonez, to wyłącznie Chopin, Ogiński albo Kilar (w zależności od tego, czy studniówkę miało się przed premierą „Pana Tadeusza” w 1999 roku, czy po niej), koncert na Rynku może okazać się wstrząsem.
Pierwsze wrażenie? Oj, chyba to nie jest najlepszy dzień orkiestry. Drugie wrażenie? Uśmiech. Trzecie? Już rozumiesz, że to objaw geniuszu. Pianista i kompozytor, Marcin Masecki, znalazł muzyczną niszę – czerpanie przyjemności z małych potknięć, tzw. estetykę usterki.
Nadawanie dźwiękom smaku przykurzonego, zacinającego się winylu. Niby wszystko przypomina bardziej amatorską orkiestrę dętą, która ma problem z zagraniem wspólnie jednego czystego dźwięku a przecież oczu i uszu nie można od nich oderwać. Słuchając tak zaplanowanych utworów, w których wszyscy radośnie przeszkadzają sobie nawzajem, zwracamy uwagę na najdrobniejszy szczegół, bo bawi nas i ciekawi, co stanie się za chwilę. A zdarzyć może się naprawdę wszystko.
Dziesięć instrumentów dętych. Polonezy skomponowane zgodnie z założeniem, że najwyższa pora wydobyć je z półki opisanej „skarb narodowy – nie dotykać”. „Polonezy” są aktualnie najważniejszym projektem, którym zajmuje się Marcin Masecki, jeden z najzdolniejszych jazzowych muzyków młodego pokolenia. W bieżącym roku otrzymał Paszport Polityki w kategorii Muzyka Popularna „za sprawne i konsekwentne poruszanie się między gatunkami własną ścieżką, za zacieranie podziałów pomiędzy sceną filharmoniczną a klubową, za zmierzenie się z naszą tradycyjną formą na płycie Polonezy w sposób jak zawsze lekki i przewrotny”.
I właśnie taki będzie dzisiejszy koncert. Lekki i przewrotny. „Polonezy” Marcina Maseckiego o 21:00 na Dużym Rynku.
Natalia Grzeszczyk, Głos Dwubrzeża
« Cud Malina Wtorek na Dwóch Brzegach »
ZNAJDŹ NAS