Małgorzata Szumowska nie lubi łatwych tematów. „Głos Dwubrzeża” rozmawia z bohaterką tegorocznej retrospektywy o recepcji swoich filmów.
„Głos Dwubrzeża”: Jeszcze przed premierą „W imię…” budziło wiele emocji. Kontrowersje były gwarantowane.
Małgorzata Szumowska: Obawialiśmy się ataków, ale ostatecznie udało się w dużej mierze tego uniknąć. To, co najważniejsze, to fakt, że ludzie poszli do kina. „W imię…” to przecież niewielka artystyczna produkcja, a przyciągnęła 200 tys. osób. Polscy widzowie są gotowi na takie filmy.
Stali się bardziej otwarci?
Wyniki mówią same za siebie. Ja bardzo doceniam naszych widzów, bo na przykład we Włoszech nikt nie chodzi na włoskie filmy. U nas na takiego Smarzowskiego chodzą tłumy. Moje arthouse’owe produkcje też cieszą się sporym zainteresowaniem, stąd bardzo cenię sobie polskiego widza.
W „Ono” pojawia się problem aborcji, w „Sponsoringu” seksu za pieniądze, z kolei w W imię homoseksualizmu w Kościele. Z premedytacją sięga Pani po takie trudne tematy?
To w dużej mierze kwestia przypadku. Mój ojciec był dziennikarzem i nauczył mnie wyczulenia na bieżące problemy. Nie wszystkie gazety oczywiście czytam, ale zawsze przynajmniej je wertuję. Patrzę, co się u nas dzieje i jednocześnie myślę pod kątem Europy – jakie problemy z Polski mogą zainteresować ludzi za granicą? Nasze filmy są bardzo dobre, ale też mocno lokalne.
Zbyt hermetyczne?
To problem polskiej mentalności. Po pierwsze, My w ogóle w filmach jej nie portretujemy. Po drugie, jesteśmy tak skoncentrowani na nas samych, że trudno przemówić nam językiem zrozumiałym dla reszty świata.
„Ida” Pawła Pawlikowskiego takim językiem przemówiła.
On jest akurat wyjątkiem, potwierdzającym regułę. Pamiętajmy, że on wrócił do kraju dwa lata temu i ma zupełnie inny punkt widzenia. Potrafił zrobić film o Polsce w taki sposób, że zainteresował on cały świat.
Rozmawiał: Dawid Rydzek, Głos Dwubrzeża
« Wielki finał Festiwalu Koń wewnątrz człowieka »
ZNAJDŹ NAS