Jedziemy przez las, jest wyboisto i kręto. „Wygląda to, jakby ta droga prowadziła do innego świata” – zastanawiam się na głos. „Tak właśnie jest” – słyszę. Kierunek Mięcimierz.
Jestem na miejscu. Rzucam okiem na zdjęcia Tomka Sikory. „To Galeria Na Płocie” – słyszę podpowiedź. Tematem wystawy zdjęć Sikory, której wernisaż odbył się w niedzielę, jest Mięćmierz o różnych porach dnia i roku. Od zdjęć zaczynam poznawanie wsi. Ktoś spaceruje z psem, młoda para powoli zmierza w moim kierunku. Nieopodal stoją rowerzyści, przyglądają się mapie zlokalizowanej przy płocie. „Jesteśmy w centrum?” – pytają sprzedawcę malin, siedzącego przy zabytkowej studni. Odpowiada wolno, że tak i kiwa głową. Trzyma w rękach pozytywkę, której melodia rozbrzmiewa wciąż na nowo.
Idę nad Wisłę. Moim przewodnikiem jest pan Bartek Pniewski, koordynator działań Festiwalu Dwa Brzegi w Mięćmierzu. Od czterdziestu lat ma tam dom.
- Tworzymy paczkę przyjaciół różnych profesji twórczych. Wszyscy dobrze się znamy i stawiamy na działalność artystyczną. Pracujemy bez budżetu; nie tworzy to niepotrzebnych napięć, zapraszamy do współpracy naszych kolegów.
- Zachęca ich miejsce?
- Podoba im się sceneria, otoczenie. Lubią, gdy kury gdaczą, koguty pieją. Panuje tu taka atmosfera, która skłania do refleksji artystycznych. Ludzie przychodzą tu, jak do przyjaciół, nie ma tu żadnej komercji.
- Jak reagują tutejsi na Wasze projekty?
- Mają inny system pracy niż nasz – wstają, kiedy świta i idą spać z kurami. Często przychodzą, pytają, przypatrują się. Ja sam chciałbym podzielić się czymś, co sprawia mi dużą radość. W tym roku dziewięcioro dzieci miejscowych gospodarzy skończyło studia a kilkoro z nich otrzymało propozycję pracy na uczelni. Bezpośredni kontakt z kulturą poszerza im perspektywy, co osobiście bardzo mnie cieszy.
Wracamy do centrum. Mijamy Galerię Klimaty – odbył się tu koncert Stanisława Soyki i Adama Struga. „Wejdźmy do środka” – proponuje Pan Bartek. Klimaty to zaadaptowana stodoła. Stoi w niej piękne pianino. Niewiele w niej miejsca, ale wystarcza, aby urządzić pokaz filmowy, zorganizować wystawę a nawet koncert. W środę odbyło się tu spotkanie z Budką Suflera. Niebiletowane.
Mam zamiar dotrzeć do zabytkowego wiatraka, jednej z wizytówek wsi. Towarzyszy mi stały bywalec Mięćmierza. Korzystam z okazji:
- Często Pan tu przyjeżdża?
- Przyjeżdżam, kiedy mogę. Chociaż zdecydowanie zbyt rzadko.
Zatrzymujemy się przy jednym z domów pokrytych strzechą.
- Widział Pan kury na drzewach?
- Kury? – zastanawiam się.
- Tak, o tutaj sobie czasem na drzewo wskoczą.
Dochodzimy do wiatraka, w którym mieści się urocza kawiarnia, również słynąca z organizowanych wydarzeń artystycznych. Jutro o 16.00 odbędzie się tu koncert kwartetu smyczkowego 4TE. Nieopodal znajduje się taras widokowy, wypełniony młodymi ludźmi..
Robię przerwę na kawę. Goście dopisują. Wszyscy niewymuszenie mówią sobie dzień dobry, uśmiechają się, zagadują. Ja też podpytuję.
- Chciałbym tu kiedyś zamieszkać. Jeśli uda mi się kupić dom w Kazimierzu, na pewno będę tu stałym bywalcem – mówi jeden z kawiarnianych gości.
Kotlinka nad Wisłą, w której znajduje się ta niewielka miejscowość, rzeczywiście ma w sobie dużo uroku. Nie wiem, czy to rozleniwiona pogoda, czy moje samopoczucie, ale panuje tu niezwykły spokój. Wracam do umówionego miejsca, skąd mam wrócić do Kazimierza Dolnego. Liczę jednak, że tu wrócę.
Marcin Miętus, Głos Dwubrzeża
« Lekcja dobrego kina Kazimierz zaklęty w szczególe »
ZNAJDŹ NAS