AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Wciąż śnimy o Warszawie

Choć kazimierski „Nadwiślański świt” wygląda zapewne trochę inaczej niż ten warszawski z piosenki Czesława Niemena, dokument „Sen o Warszawie” – poświęcony życiu artysty – daje prawo sądzić, że Warszawa to nie tylko konkretne miejsce na mapie, to raczej stan umysłu. O twórczości Niemena i ogromie pracy związanej z powstaniem dokumentu rozmawialiśmy z Krzysztofem Magowskim, reżyserem filmu.

„Głos Dwubrzeża”: Pana ulubiona piosenka Czesława Niemena?

Krzysztof Magowski: Oczywiście „Sen o Warszawie”! Pochodzę z Poznania, ale mieszkam na Ursynowie. To dla mnie bardzo ważna piosenka.

Czym według Pana był „Sen o Warszawie” dla samego artysty?

Najpiękniejsze piosenki Niemena powstały z tęsknoty za małą ojczyzną, która potem istniała w innych granicach, ale on o niej śnił. Pokazaliśmy rodzinną miejscowość Niemena na Białorusi – Wasiliszki, które cały czas były w jego sercu. Chcieliśmy pokazać taką „Nibylandię”, bo tak Niemen zapamiętał to miejsce. Gdy po latach koncertował w Związku Radzieckim, to tłukł się taksówką tylko po to, by przez chwilę tam pobyć. Ten człowiek kochał Polskę, nawet po tym wszystkim, co od kraju oberwał.

Z powodu całego bagażu prześladowań, które dotknęły Niemena tytułem Pańskiego dokumentu mógłby być „Dziwny jest ten świat”.

Gdy starałem się o pieniądze na film odrzucali mi kolejne scenariusze, a ja z przekory, zmieniałem tylko tytuł. Pierwszy brzmiał „Dziwny jest ten świat”, drugi „Bardzo dziwny jest ten świat”, w końcu „Sen o Warszawie” okazał się najmniej oskarżycielski i pozostaliśmy przy nim.

Film z jednej strony chronologicznie opowiada o znanych faktach z życia artysty, z drugiej pokazuje nieznane materiały archiwalne. Do kogo film był adresowany?

To pytanie zadałem sobie na początku. Problem polegał na tym, że Niemen śpiewał dla pięciu generacji Polaków, a szósta, która go nie zna, dorasta. Dla moich rówieśników pewne rzeczy są oczywiste. Zdecydowaliśmy się na postać narratora, który dopowiada podstawowe informacje.

Jakie były największe trudności podczas dziewięcioletniej pracy nad filmem?

Niemen był od 1960 roku aż do swojej śmierci w 2004 roku czynnym i płodnym artystą. To ogromny dorobek. Zebrałem 120 godzin materiałów archiwalnych – niełatwo było do nich dotrzeć. Jest mnóstwo nagrań, głównie za granicą, których nie mogliśmy dostać. Np. zapis przed koncertem w USA, gdzie prowokatorzy wyzywają Niemena od kolaborantów, a on ma łzy w oczach, jest zupełnie osaczony.

O Niemenie krążyły liczne kłamliwe plotki. Czy wciąż jeszcze potrzeba odczarowywać jego wizerunek?

Oczywiście. Nawet teraz, gdy na scenie wygłupi albo obnaży się jakiś rockman, to pojawiają się komentarze „jak Niemen”. Te kłamstwa wciąż żyją.

Wiele materiałów z archiwów zostało usuniętych z inicjatywy władzy PRL.

Kolorowy Niemen nie dawał wsadzić się w ciasne uniformy. Nie układał się z żadną władzą PRLu. Cały czas były z nim jakieś kłopoty. Dla Partii szczytem bezczelności było, że w czasie transmisji z Opola powiedział: „Panie inżynierze, ja się będę sam miksował”. Jaki był rezultat? Ówczesny szef Radiokomitetu tak się zdenerwował, że skasował występ Niemena. Nikogo nie interesowało, że usuwają tym samym kawałek historii.

Dokument jest nakręcony z rozmachem i dynamicznie zmontowany. Skąd taka skala?

Ten film musi być zrozumiany przez młodych. Musi korzystać z współczesnego języka kina – opowiadać w skrócie i ciekawie wizualnie. Ale w pewnym momencie powiedziałem stop. Maciek, operator filmu i mój syn, poszedłby dalej, ale wiedziałem, że będą to oglądać również 50-60latkowie. Musieliśmy pójść na kompromis, aby było nowocześnie i jednocześnie klasycznie. Najszybciej w filmie starzeje się forma.

Próbował Pan wypełnić swoim filmem jakąś lukę?

Upłynęło 10 lat od jego śmierci i powstały o nim tylko dwa reportaże! W Śnie o Warszawie chciałem zgromadzić jak najwięcej, by widzowie mogli powiedzieć: „To jest film w amerykańskim stylu o wielkim polskim artyście”.

Co dalej z tak ogromną ilością archiwaliów?

Materiał został zapisany do wersji cyfrowej, więc jest na wieki wieków zachowany. Chcielibyśmy, jeśli będzie taka okazja, zrobić o nim serial.

Wciąż śnimy o Warszawie?

W pierwszej scenie gra drużyna Legii, a jej hymn „Sen o Warszawie” śpiewają kibice. Paradoksalnie przez transmisje meczy Legii cała Polska wciąż na nowo przypomina sobie o Niemenie. Choć to tylko jedno z wielu objawień jego bogatego dziedzictwa, to także dowód, że pamięć o nim jest wciąż żywa.

Rozmawiali: Beata Poprawa i Krystian Buczek, Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow