AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Czapka-niewidka

Oczywiście, zgubiłam się. Poszłam za daleko, nie zauważyłam skrętu w lewo. Komary nie miały litości. Biegłam, zastanawiając się, czy to cena spotkań z poezją. W Kuncewiczówce już się zaczęło, Bohdan Zadura czytał swój „Hotel Ukraina”. Godzinę później przysiadł na ławeczce z „Głosem Dwubrzeża”.

„Głos Dwubrzeża”: O czym nigdy Pan nie napisze?

Bohdan Zadura: Gdyby odrobinę ułatwić i zapytać – czego nigdy nie napiszę, to na pewno nie napisałbym opery, oratorium. Dramatu też pewnie bym nie napisał, bo już parę razy się przymierzałem i na przymiarkach się skończyło.

Dziękuję, ale nie ułatwię. To o czym?

Mógłbym powiedzieć, że wraz z upływem lat jest coraz mniej rzeczy, o których mógłbym powiedzieć, że na pewno o nich nie napiszę. Z drugiej strony, oczywiście, są takie rzeczy. Ale gdybym powiedział jakie, to odebrałbym sobie prawo do nienapisania o nich.

Rozumiem, Pan również nie będzie ułatwiał.

Ale tak to jest! Jeżeli o cokolwiek bym walczył, to o język, o słowo. Na przykład, idę ulicą, widzę jakiś słup ogłoszeniowy, na którym wisi plakat. Na nim dziewczyna w śliwkowych kolorach. I jest tam napis – „śmierdzę, więc jestem”. Zapewne to element kampanii społecznej. I wpisujemy się tym hasłem w tradycję, bo cogito ergo sum… Taki plakat jest dla mnie skandalem językowym. Słowa mogą mieć ogromną negatywną siłę, pozytywną o wiele mniejszą.

Kiedy pracuje Pan nad przekładem tekstu z języka rosyjskiego, ukraińskiego, węgierskiego – nie boi się Pan, że waga tego słowa mimochodem gdzieś ucieknie?

Nie.

Andrzej Poniedzielski przyznał kiedyś, że zabrał się za przekład francuskich piosenek, zupełnie nie znając języka francuskiego. Przecież tłumaczył na polski, a nie francuski.

Dokładnie, ja tak mam z węgierskim. Doskonale wyczuwam ich kulturę, emocje, ale język to zawsze ogromne wyzwanie. Formę łatwo rozpoznać, a melodia zawsze może być trochę inna.

Większą siłę ma słowo wypowiedziane, czy zapisane? Woli Pan oddawać czytelnikowi tekst, czy samemu mu go przeczytać?

Wolę przeczytać. W przeciwnym razie traci się znaczenie. Tylko jeden aktor dobrze czytał moje wiersze, Krzysztof Kolberger. Najlepiej czytać samemu. Chociaż na początku przeżywałem przez to ogromny stres. Przeszedł dopiero po latach. Praca w radiu i tysiące wypalonych papierosów.

Cytując „Z czego wyrosłem…” – wyrósł Pan „z marzenia o czapce-niewidce”? Bo zawsze wydawało mi się, że Poeta nie powinien. Ja mogłabym, Pan nigdy.

Kiedyś myślałem, że tak. Oceniałem swoje mocne i słabe strony. Wyobraźnię mam lichą, ale pamięć świetną. I wtedy twierdziłem, że to pamięć decyduje o człowieczeństwie. Ostatnio coraz częściej wydaje mi się, że nie do końca.

Czyli zaczyna Pan do czapki-niewidki tęsknić?

Pewnie tak.
     
Rozmawiała: Natalia Grzeszczyk, Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow