VARIA

VARIA

Berlinale 2014 | W miejskiej dżungli

Tematem drugiego dnia festiwalu był survival. Bohaterowie wczorajszych filmów konkursowych próbowali przetrwać we wrogiej rzeczywistości miejskiej dżungli.

Tytułowy „Jack” z filmu Edwarda Bergera to dziesięciolatek, którego matka niechętne przyjmuje do wiadomości, że ma na swojej głowie wychowanie dwóch synów. Żyje jak nastolatka, imprezując i sypiając z przygodnymi partnerami. Jack nie daje jednak za wygraną i upomina się o siebie i młodszego brata, Manuela. W jednej ze scen nakrywa matkę z kochankiem – wchodzi do jej pokoju i oznajmia, że jest głodny. Matka porzuca na chwilę partnera i od razu zajmuje się synkiem, rzucając przy okazji: „Nie jesteś zazdrosny?” Nie minie wiele czasu, zanim Jack trafi do domu dziecka, ucieknie z niego i wyruszy wraz z sennym Manuelem na poszukiwanie matki.

W przywołanym epizodzie Berger i jego aktorzy dają świetny portret dalekich od normy relacji rodzinnych, które napędzają kolejne sceny poszukiwań nieodpowiedzialnej matki. Cechą konkursu berlińskiego jest regularna nadreprezentacja niemieckich filmów, ale osadzony w Berlinie „Jack” nie potrzebował taryfy ulgowej. Jest to precyzyjnie opowiedziane kino prezentujące codzienność, która może przemienić się w koszmarną przygodę.

Wątpliwości budzi jednak skala stylistycznych zapożyczeń. Kamera podążająca za głową postaci czy nagłe cięcia przenoszące w sam środek kolejnej sceny pochodzą z inwentarza filmów braci Dardenne. „Jack” wydaje się skrzyżowaniem ich „Chłopca na rowerze” z nagrodzoną Złotą Palmą „Rosettą”. Młody bohater jest postacią niestrudzenie działającą i to z jego perspektywy, wzmocnionej wiarygodną kreacją Ivo Pietzckera, oglądamy nowoczesny Berlin złożony z centrów handlowych, klubów nocnych i stacji kolejowych. Ogrom odpowiedzialności, jaki spada na Jacka, możliwy był do udźwignięcia tylko w świecie filmu. Tylko na ekranie z dziesięcioletniego chłopca mógł on przemienić się w podejmującego suwerenne decyzje mężczyznę.

13 '71, dir. Yann Demange press pack

Pozbawiony możliwości działania jest natomiast angielski żołnierz, trafiający w sam środek konfliktu brytyjsko-irlandzkiego w dobrze przyjętym thrillerze wojennym „’71”. Mamy rok 1971, zamieszki w północnoirlandzkim Belfaście nie tracą na intensywności. Miasto, podzielone na wiernych koronie protestanckich lojalistów i katolickich separatystów, wstrząsane jest falami politycznych zamachów. Oddział niedoświadczonych żołnierzy zostaje wysłany do wrogiej części Belfastu, aby wybadać sytuację. Szybko wymyka się ona spod kontroli, jeden z żołnierzy zostaje zastrzelony w atmosferze linczu, reszta oddziału odjeżdża, zostawiając na ulicy zmuszonego do ucieczki głównego bohatera. Spędzi on w Belfaście noc, w trakcie której stanie się zranioną zwierzyną i cennym łupem dla obu stron.

Główny bohater to zresztą zbyt silne określenie. Stanowi on raczej medium, poprzez które podglądamy działania Brytyjczyków, IRA i zamaskowanych agentów. Konsekwentnie utrzymana, przybrudzona estetyka przypomina wczesne filmy Kena Loacha i wydaje się podrabiać zdjęcia, które mogły powstać ponad czterdzieści lat temu. Zagęszczając wydarzenia do jednej nocy, reżyser Yann Demange konstruuje paranoiczny obraz walki, w której obie strony mają brudne ręce, a racje od początku są źle wyważone. Jestem ciekaw, jak film odebrany zostanie w Wielkiej Brytanii. To brawurowe polowanie na człowieka zrealizowane jest z brytyjskiej perspektywy, a Irlandczykom – z pewnymi wyjątkami – przypisuje role terrorystów. Ponury Belfast szybko staje się metaforycznym miastem rozrywanym przemocą, a zabójstwo w słusznej sprawie przemienia się w chorobliwą żądzę krwi. „’71” to film o konflikcie wciąż nierozwiązanym, surowe kino akcji, które nie przynosi żadnego pocieszenia.

Sebastian Smoliński, „Głos Dwubrzeża”

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow